Demokraci (DemocRats): Prawo nie ma znaczenia.
Opublikowano: 11.11.2018 r.
Demokraci nie ukrywają już nawet, że ich celem jest zniszczenie Ameryki poprzez dewastację prawa i oszustwa wyborcze. Od dekad zajmują się fałszowaniem wyborów, blokują możliwość weryfikacji głosujących czy ci posiadają uprawnienia do oddania głosu. W niektórych okręgach oddanych w wyborach głosów jest dużo więcej niż uprawnionych do głosowania. Natychmiast po głosowaniu bezprawnie niszczy się karty do głosowania uniemożliwiając ponowne przeliczenie głosów.
Gwiazdą w tej branży jest Brenda Snipes, Broward County supervisor of elections (Palm Beach, FL), która doprowadziła do kolejnego kryzysu wyborczego na Florydzie.
Tym razem przystąpiono do ponownego liczenia głosów w okręgu, w związku ze skargami przegranych demokratów: komunisty Andrew Gilluma i niewiele bardziej cywilizowanego Billa Nelsona. Pierwszy został pokonany w wyścigu o fotel gubernatora przez Rona DeSantis, drugi przegrał fotel senatora z dotychczasowym gubernatorem Florydy, Rickiem Scottem.
Kiedy okazało się, że wyniki nie zgadzają się z korzystnymi dla Demokratów sondażami tej samej jakości co z jesieni 2016 roku, rozpoczęło się opóźnienie liczenia głosów i odnajdywanie głosów zaginionych (ponoć przywożonych z Portoryko). Prym w tym cyrku wiodła wspomniana Brenda Snipes. I może nie byłoby to aż tak dziwne, wszak próby fałszowania wyników wyborczych są w wielu krajach nagminne, gdyby nie fakt, że wspomniana Snipes to oszustka-recydywistka.
W 2012 roku pozostawiła do przeliczenia 150-165 głosów, w następny poniedziałek kart do sprawdzenia było już 963. W 2000 roku dopuściła do głosowania osoby nieuprawnione podające fałszywe adresy np. w firmie kurierskiej, w 2016 roku otwarła urny i „przeliczyła” 180.000 bez udziałów pozostałych stron zaangażowanych w proces wyborczy a następnie zniszczyła je by uniemożliwić ich ponowne przeliczenie. Przed sądem przyznała, że jej biuro dopuszczało do głosowania osoby nieuprawnione, nielegalnych imigrantów i więźniów pozbawionych prawa głosowania.
Mimo to dalej pozostawała na stanowisku.
Kiedy po wygranej DeSantisa i Scotta w jej okręgu opóźniało się przekazanie wyników wyborów i zaczęły się odnajdywać duże ilości kart do głosowania (zgadną państwo na kogo były oddane głosy na tych „odnalezionych” kartach) przestępczynią zainteresował się wymiar sprawiedliwości.
Jak to się dzieje, że nigdy nie odnajdują się głosy oddane na Republikanów? – pyta Trump.
Ale Partia Demokratyczna natychmiast wysłała na Florydę swoich prawników z zadaniem ponownego „przeliczenia” głosów. Bo jak na dobrych uczniów Stalina przystało, przyswoili sobie zalecenie, że nieważne kto oddaje głosy, a kto je liczy.
Wśród prawniczego desantu znalazł się niesławny Marc Elias, który sprokurował dla komitetu wyborczego partii Demokratycznej słynne dossier dotyczące rzekomych powiązań rosyjskich Trumpa i ich wpływu na wynik wyborów.
Zwrócił na to uwagę prezydent Trump w swoim twicie, zaznaczając jednocześnie, że chociaż Demokraci wysłali na Florydę swego najlepszego specjalistę od „kradzieży wyborów”, to on również wysłał na Florydę prawników, tyle że lepszych, których zadaniem jest zdemaskowanie oszustw Demokratów.
Ale okazuje się, że Demokraci nie muszą już oszukiwać. Są tak pewni głupoty swoich wyborców (kto mądry wybrałby do komitetu szkolnego Aleksandrę Ocasio-Cortez? Nowojorczycy wybrali ja do Kongresu), przekonani, że ich bezczelność zdolna jest skruszyć podstawy prawne państwa amerykańskiego, że wprost żądają łamania prawa.
Dowód? Kiedy przedstawiciel Republikanów zażądał usunięcia głosu oddanego przez osobę nieuprawnioną (nie będącą obywatelem amerykańskim) oboje prawników demokratycznych złożyło sprzeciw!
Partia Demokratyczna (w istocie swej antydemokratycza, liberalno-faszystowska) z determinacją zajmuje się burzeniem podstaw prawnych państwa. Jak długo to potrwa i czy zakończy się upadkiem Stanów Zjednoczonych jako republiki zapewniającej wolności niespotykane w innym, znaczącym państwie na świecie? Miejmy nadzieję że nie i że „Katia” wraz z Karawanem nie będą wybierać władz.